Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/371

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

można. Wówczas ten, kto dziś wydaje rs. 1,000 rocznie, wydawałby tylko rs. 660, a 340 rs. chował do kieszeni. Z resztek tych, po upływie lat dziesięciu, mógłby zebrać 3,400 rs., założyć, dajmy na to, jakiś sklep galanteryjny na placu Teatralnym i brać po rublu za to, co w okolicach Żelaznej Bramy złotówkę kosztuje.
I nie warto się stowarzyszyć dla tak miłej perspektywy? Na nieszczęście, jesteśmy społeczeństwem niedojrzałem. Spółek mamy niewiele, zdawałoby się więc, że członkowie ich powinniby się dusić skutkiem natłoku, ale tak nie jest. Nasze spółki ledwie dyszą, a jeżeli nie pomarły dotychczas, to tylko z obawy, że nie byłoby im za co pogrzebu chrześcijańskiego wyprawić.
I nie można tu nawet zarządów obwiniać. Merkury n. p. od roku ma zarząd wyborny, a mimo to nie robi świetnych interesów. Robiłby wówczas, gdyby się usposobienie ogólne zmieniło.
I tak. Niema u nas człowieka, któryby nie przyjął 3,400 rs. nawet oszczędzonych przez kogoś, a co ważniejsze, któryby nie potrafił ich wydać. Zebrać jednak sumę podobną umie nie wielu. Nic dziwnego, praca taka wymaga zachodów, trzeba bowiem umieć oszczędzać nietylko na 100 rs. 34 rs., ale także na 1 rublu 34 kop., a na 10 groszach niecałe 4 grosze. Gonić za tego rodzaju drobiazgami przez lat 10!... ach, jakież to nudne.
My wszyscy jesteśmy ludźmi: „szerokich poglądów,“ „niezmiernych poświęceń,“ „wielkich działań.“ Każdemu łatwiej (we własnem przekonaniu) kierować państwem lub armią, aniżeli jednokonną