Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

początek ich potyka się na placu Bankowym, a koniec ginie gdzieś w okolicach gmachu Dobroczynności. Prezesi tych instytucyi rokrocznie nie mogą powstrzymać się od uznania działalności członków zarządu. Członkowie zarządu także rokrocznie nie mogą zatamować wylewu uczuć wdzięczności za ekstra obywatelskie poświęcenie prezesów. Pieczołowita o dobro ogólne opozycya nie może powściągnąć się od oponowania zarządowi i sobie samej — a wreszcie zgromadzeni, zarówno śpiący jak i czuwający, nie przenieśliby tego po sobie, aby nie wyrazić votum zaufania: prezesowi, zarządowi i opozycyi, skutkiem czego wszyscy są zadowoleni, z wyjątkiem chyba tych, którzy chcieli dostać prebendy, lecz ich nie dostali.
Stowarzyszenia znane są również w Anglii, Francyi, Niemczech i reszcie ucywilizowanego świata, nie licząc Grójca i Wiskitek. Ta tylko jest różnica, że kiedy u nas cyfra stowarzyszeń nie przechodzi dwudziestu, gdzieindziej liczą się one na tysiące i że kiedy u nas stowarzyszeni poprzestają na oponowaniu lub wzajemnem uznawaniu swoich zasług, tam robią oszczędności. Nie szukając daleko, pewne orleańskie stowarzyszenie, podobne nieco do naszego Merkurego, pozwalało członkom swoim (jeszcze przed kilkunastoma laty) oszczędzać rocznie:

na opale — 57%

na żywności — 38%

na odzieży — 34%

Weźmy cyfrę najmniejszą, 34%, i wyobraźmy sobie, że u nas coś podobnego zaprowadzićby