Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widuum takie przekonało się już, że może przybierać wszelkie możliwe formy i wielkości, pragnie więc zostać największem.
Tu leży węzeł sytuacyi. Wnet bowiem około ednostki gromadzi się kupka podobnych do niej i podobne mających pragnienia i — poczynają wydymać się nawzajem. Każdy z nich rośnie jak na drożdżach; dobry świat patrzy, dziwi się, a w końcu dochodzi do wniosku, że cechą wielkości duchowej jest rozciągliwość i giętkość.
Smutne przekonanie!
Gdy masz zatargi z podobnym pęcherzem, wówczas — na imię niebios! unikaj argumentów. Choć uderzysz go bowiem argumentem jak drągiem, drąg się ześlizgnie, pęcherz zostanie cały i jeszcze ryknie tak, że ludzi poprzestrasza. Jedyna rada — ukłuć go: wówczas krzyczy głosem nieludzkim o uczciwości, o względach społecznych i moralnych, rozsiewa plotki i insynuacye, zdolne zatruć najzdrowszą atmosferę... Jednocześnie też zmniejsza się.
Odbiegłem od przedmiotu. Jest to wina gadatliwości, właściwej wszystkim zachodzącym w wiek podeszły. Wracam tedy do cielęciny.
W sprawie wydymania cielęciny rzeźnicy najmniej są winni — więcej zaś publiczność, która chce mieć do czynienia z mięsem tłustem, i hodowcy bydła, którzy go wcale nie tuczą na rzeź. Póki wół jest żwawym młodzieńcem — chodzi w jarzmie; gdy okaleczeje, albo zgrzybieje, wysyłają go do Warszawy, aby resztkami śmiertelnej łupiny swojej