Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Będąc grzecznym Jaś się śmieje,
Chociaż wzdycha, choć potnieje!...
Biedak! czyhał na modystki,
A trafił na moralistki.
Tra! la! la!

Lecz choć wzdychał, choć się męczył,
Moralistek nie odstręczył,
Pilnowały go do rana...
Doloż moja opłakana!
Tra! la! la!

Gdy się bal skończył — uciekły,
A Jaś sam został — jak wściekły...
Zabawę mu dyabli wzięli,
Jeszcze go ludzie wyśmieli.
Tra! la! la!

Lecz aż wyskoczył do góry,
Gdy poznał, że własne córy,
Uknuwszy szkaradną zdradę,
Zepsuły mu maskaradę!
Tra! la! la!

Żebyś kochany staruszku,
Spędzał noce w ciepłem łóżku,
Zamiast biegać na reduty, —
Nie chodziłbyś dziś jak struty.
Tra! la! la!


∗                              ∗