Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O balu na korzyść szpitala dziecięcego nie warto nawet wspominać. Było i tam wprawdzie wiele pań pięknych, no — ale na cześć żadnej z nich wierszy pisać mi nie wypada, choć mam tak dziwny temperament, że pisałbym je dla każdej i w każdym czasie. Za to o mężczyznach wolę powiedzieć, że wcale ich nie było. Boże! jak ci ludzie tańcują mazura!... Ciekawym bardzo, jak oni go odtańczą na balu przeznaczonym dla paralityków?
I w tym wypadku literatura nie popisała się. Widziano pewnego redaktora, który do tańca miał wprawdzie ochotę, tylko zabrakło mu czasu: zajęty był bowiem pilnowaniem damskich okrywek. Widziano innego, który nawet okrywek nie pilnował, będąc mocno zajęty — ziewaniem. Co zaś do ich oficyalistów, zwanych pospolicie współpracownikami... Ach! przepraszam... Zapomniałem, że nie mówimy w tej chwili o nędzy wyjątkowej.
Oto jedyny poważniejszy fakt z balu, na który pragnęlibyśmy zwrócić uwagę ludzi myślących.
— Powiedz mi — zapytał filister uczonego — czy na przykład wasza chemia nie podałaby środka na to, aby w sali ratuszowej było trochę chłodniej, naturalnie bez otwierania okien?
— Owszem — podałaby... Wejdź na galeryę, posiedź półgodziny, a następnie wróć na salę. Zobaczysz, że będzie ci chłodniej.
Jakie prześliczne damy były na tym balu!... Ale prawda, że już mówiliśmy o nich wyżej.


∗                              ∗