Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powinien posiadać styl, tendencyę, ideę... Otóż i niniejszy posiada ją. Idea ta nie jest wprawdzie brzemienna w przyszłość, nie popchnie świata na nowe tory, nie wskaże przemysłowi nowych pól, handlowi nowych kierunków, nie otrze ani jednej łzy cierpiącym mieszkańcom poddaszy i piwnic, nie zapobiegnie powikłaniom politycznym i — streścić się da w następujących słowach:
„W imieniu wszystkich, którzy szukają i znaleźć nie mogą, którzy napróżno tracą dziesiątki dla stróżów, których moralność narażoną bywa na zuchwałe ataki ze strony młodych kucharek, proponujemy panom właścicielom kamienic, ozdobionych licznemi sieniami —

aby:

nad każdą z nich (mowa o sieniach nie zaś o kucharkach), wywiesił numera odpowiadających im lokalów.“
— Dobra idea — powiesz czytelniku — ale dla czego się aśćpan rozpisałeś o niej tak szeroko?...
— Bo... bo... mi się tak podobało.


∗                              ∗

Dziś pragnę być lekkim, salonowym i mówić wyłącznie o rzeczach wesołych.
Ktoby się spodziewał, że skombinowawszy pojęcie tyfusu, z pojęciem nowej instytucyi stróżów nocnych, otrzymamy w rezultacie — kanalizacyę?... A jednak tak jest niezawodnie.
Skąd się bowiem wziął (szczęście, że już przechodzi) tyfus w mieście? Z wilgoci, z zakażonego