Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nawiasowo dodam, że wieść niesie, jakoby „ochotnicza komisya do upiększenia Saskiego ogrodu“ pozawieszała, czy też miała zamiar pozawieszać w nim mnóstwo gniazd ptasich; ponieważ jednak wątpię, aby ptaki w nich gnieździć się chciały, przypuszczam więc, że komisya posunie się krok dalej i sama zakupywać zechce przyszłych ogrodowych śpiewaków.
Siła poniedziałkowego wichru była nadzwyczajną. W miastach francuskich i niemieckich poznosił on dachy, w Płocku parkany, w Lublinie na miesiąc przed pojawieniem się swojem zdmuchnął szkołę wieczorną izraelską, a w Warszawie wyrwał z korzeniami pewien „solidny dom handlowy,“ wyrzucając jednocześnie z miasta jego założyciela, którego ledwie balast listów gończych zatrzymać zdołał w granicach Europy.
Nawołują ekonomiści nasi: Obywatele! krajowcy! bierzcie się do interesów, skupiajcie drobne kapitały!... Lecz i na cóż się zdadzą, o wielki Boże! podobne nawoływania?... Zjawił się krajowiec, zgromadził drobne kapitaliki (kaucye swoich urzędników i oficyalistów) i dziś... siedzi za to pod kluczem! Poświęcaj-że się teraz dla ogólnego dobra!...
Niemniej jednak udatnym, a powiemy nawet najmniej taktownym figlem poniedziałkowego wichru było wyrzucenie z posady kasyera jednej z naszych instytucyi pożyczkowych. Głos opinii twierdzi, że był to człowiek prawy; odznaczał się też rzadką w kasyerach uprzejmością dla interesantów — nieszczęście więc jego jest dla nas niezrozumiałe.