Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostygły; pani E. Pieniążek wyuczyła się szewctwa, otworzyła swój własny warsztat, wykształciła w nim kilkadziesiąt uczenic, włożyła w przedsiębierstwo parę tysięcy rubli, lecz... zamiast rozgłosu i fortuny, zyskała zapomnienie!...
Do was się zwracam, promotorki i wyznawczynie pracy kobiecej, medycyny kobiecej, matematyki kobiecej i zreformowania świata przez kalendarz dla panien, abyście też choć przez prostą ciekawość zajrzały na Nowy-Świat pod Nr 36. Lubicie koncerta; otóż w domu tym znajduje się dość obszerne podwórze, na którem możnaby ustawić loże, pierwszy i następne rzędy krzeseł i przez lornetki, lub bez lornetek przypatrzyć się koncertowi pracy.
W lokalu, składającym się z jednego pokoju, stoi pod oknem maszyna szewcka, przy której kolejno szyją dwie kobiety. Jest to praca ciężka i niekoniecznie zdrowa.
Na środku izby znajduje się nizki stół, a dokoła niego siedzi cztery dziewczątek, szyjących pantofle, kamasze i buciki pod dozorem czeladnika. Tu mała panienka za pomocą wielkiej kopystki nakłada klajster na podeszewkę. Tam jeszcze mniejsza ciągnie dratwę tak, że aż skóra trzeszczy; trochę większa wyklepuje młotkiem gruby surowiec na desce, a najmniejsza — z wielkim zapałem wygładza podeszwę już ukończonego trzewika.
Jestem prawie pewny, że wszystkie te osoby zamiast głośnych rozpraw o emancypacyi, szepcą sobie raczej po cichu: