Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spadła sukcesya, wynosząca okrągłe milion dolarów, w której to sumie znajdowały się papiery...
Ale mniejsza o to!
Przyjaciel mój senator wypadek ten jak należy odchorował i odleżał; zrobiwszy jednak na kolejach żelaznych drugi milion, kupił sobie nie tylko dzwoniącą szufladę, ale nawet dzwoniące bezpieczniki do wszystkich drzwi w całym domu.
Już w rok po powyższem zdarzeniu przyjaciel mój spał sobie w najlepsze, otoczony bronią palną wszelkiego rodzaju, kiedy nagle... usłyszał dzwonienie w przyległym gabinecie.
Przyjaciel mój schwycił dwa rewolwery w ręce, trzeci w zęby, zamknął oczy, schował się pod kołdrę i drżąc niby to ze strachu (dla łatwiejszego oszukania napastnika) czekał na atak.
Upłynęła minuta... dwie... kwadrans... pół godziny... nic! Po trzech kwadransach dzwonek odezwał się znowu...
Rozległ się strzał, a w gabinecie jakiś głos męzki.
Potem wszystko ucichło, a przyjaciel mój do stał tyfusu.
Gdy się z niego wygrzebał, doręczono mu dwa pozwy:
Jeden od deputowanego Mac-Filuta, który za odstrzelenie mu wielkiego palca u lewej ręki domagał się pół miliona dolarów.
Drugi od własnej jego żony, lady O’Yoy, która żądała rozwodu, a nadto wynagrodzenie w kwocie pół miliona dolarów.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·