Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rodowici warszawiacy niesłychanie mało dbają o swe zdrowie, jeszcze mniej wiedzą o niefortunnych warunkach hygienicznych, w jakich znajduje się ich miasto, a najmniej podobno zajmują się zbadaniem tych warunków i usunięciem tego, co może być dla zdrowia i życia szkodliwe.
Otóż i dotarliśmy do kulminacyjnego punktu kwestyi.
Czy wiesz, ciemny narodzie, jaki jest stosunek śmiertelności w Warszawie? Oto jeden zmarły przypada u nas na 18,5 żyjących, podczas gdy w Pradze Czeskiej 1 na 24,5, w Neapolu 1 na 29, w Paryżu 1 na 31, w Moskwie 1 na 33, a w Londynie 1 na 46 (nie zaś na 36, jak twierdzi G. P.)
Jest to dopiero jedna strona kwestyi; czyż bowiem wiecie, dlaczego u nas panuje największa śmiertelność? Nie wiecie, a raczej nie wiemy: ani ja, ani pan dobrodziej, ani pani dobrodziejka, ani wysoki urząd lekarski, ani światła Municypalność, ani „Medycyna,“ ani „Gazeta Lekarska“ — krótko mówiąc nikt.
Oto illustracya do przysłowia: „cudze widzisz pod lasem i t. d.“ każda bowiem z wymienionych potęg posiada w swym duchowym patrontaszu bardzo wiele wiadomości zagranicznych.
Ten rodzaj ciemnoty, upodabniającej miasto nasze do rogu, a jego wszelkiej płci i wieku mieszkańców do tabaki w rogu, wyradza trzecie pytanie, a mianowicie: czy jest sposób dowiedzenia się o przyczynach opłakanego sanitarnego stanu Warszawy?...