Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz powiecie, dlaczegóż pisma nie donoszą nam o tych książkach, dlaczego nie piszą z nich sprawozdań i nie pomieszczają artykułów z zakresu nauk przyrodniczych?
Hum! masz racyę Szanowna Publiczności, a my znów mamy... czas ogromnie zajęty. Musimy pisywać felietony, w których niepodobna być uczonym, albo też sprawozdania z widowisk, w których znowu niepodobna być naturalistą. Poczekajcież zatem do jesieni, a wtedy obszerniej o tych kwestyach pogadamy; tymczasem zaś poprzestańcie na wiadomości, że książki poważne istnieją u nas, że ciągle nowe wychodzą i wychodzić będą.




6 Lipca.
Nadzwyczajne wypadki w redakcyi i w Łomży. — Asekuracya przeciw gradowi i spadaniu z dachów. — Potrzeba opieki nad Saskim ogrodem i zdrowiem miasta. — Kursa pani Ćwierczakiewiczowe i zmiana poglądów na powaby naszych dziewic.

Zamykajcie drzwi i okna, albowiem dzisiejszy felieton mój odznaczy się burzliwością!
Słowa będą huczące jak gromy.
Wiersze krótkie jak błyskawice.
Całość zaś jak trąba powietrzna. Rozpocznie się w moim pokoju, przejdzie nad Saskim ogrodem i spadnie na kasę redakcyi, aby z niej wciągnąć w siebie wielką moc rubli.