Strona:Bolesław Londyński - Pani Kanapka czyli burza w Pacanowie.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Karolek. Dlaczego za trudno? sprobujemy!... (dzieci tłoczą się i rozpychają, chcąc dostać kałamarz i pióro. Kałamarz pada ma ziemię i tłucze się) Już po atramencie!
Wszyscy. Więc co zrobić? Czas nagli!
Karolek. Czekajcie, mam myśl. Atrament można by zastąpić sokiem porzeczkowym. (bierze flaszkę i kosztuje) Doskonały atrament.
Wszyscy. (wyrywają mu flaszkę i także piją) Wyborny!
Karolek. (odbiera flaszkę) Dawajcie! Siadam i piszę! Dobrzy panowie dostawcy! Prosimy was, nie bądźcie tacy niegrzeczni dla naszej najdroższej pani Kanapki... Ona jest taka poczciwa dla nas! (robi kleksa i zlizuje go).
(Podpisują wszyscy czworo kolejno).
Faworek. O moi państwo! W imieniu pani Kanapki dziękuję wam.
Marylka. No, a teraz Faworku, idź z tym listem.
Faworek. Do kogo?
Marylka. Do każdego po kolei z tych, co pisali do pani.
Faworek. A oni to mi dadzą szturchańca... Ach Boże, Boże...

(Faworek wychodzi z listem na prawo).