Strona:Bolesław Londyński - Czapka-niewidka.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pieszczotliwsze nazwy i koniec końcem tak się roztkliwił, że aż się się spłakał, a siostra naszych odważnych młodzieńców, która nigdy nie przestawała kochać zarówno braci jak i starego młynarza, wpadła w nieopisany zachwyt, ściskając każdego po kolei i oświadczyła głośno, że ten dzień zaliczać będzie do najpiękniejszych i najszczęśliwszych w całem swojem życiu.