Strona:Bohdan Dyakowski-Z puszczy Białowieskiej 1908.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ma, napewno, dobrych 6 metrów obwodu!
Świerka zato nie sposób było zmierzyć: tak powysuwał daleko swe kościaste łapy na wszystkie strony, że nie tylko nie sposób było marzyć o dosięgnięciu w jakikolwiek sposób jego pnia, ale go nawet zobaczyć było trudno.
— Wstydzi się, że taki chudy, jak patyk! — drwił Kazio.
— Ale zato przez wszystkich może z niebem rozmawiać.
Tymczasem Józio zaczął ustawiać aparat. Julek i Kazio usiedli każdy pod „swojem“ drzewem dla porównania, jak mizernie i drobno wygląda człowiek wobec olbrzymich drzew puszczy.
— Lilipuciki! — żartował Janek.
— Ale kto wie za to, czy na nasze marne lilipucie głowy nie kładzie się w tej chwili cień, który

Spadał niegdyś na koronne głowy
Groźnego Witenesa, Wielkiego Mindowy
I Gedymina. . . . . .
. . . . . . . .

— Brak Wam tylko niedźwiedziej skóry i ogni-