Strona:Bohdan Dyakowski-Z puszczy Białowieskiej 1908.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mniejsze, ale nawet i większe, jak łosie jelenie, tury i żubry musiały nieraz staczać krwawe walki w obronie własnego życia i nieraz stawały się pastwą silnych i obrotnych drapieżców.
Ma słuszność Mickiewicz, że w tych puszczańskich stosunkach „nie ginęły one nigdy bronią sieczną, ani palną“, tem bardziej, że broni palnej nie znano jeszcze wtedy wcale; ale też rzadko umierały ze starości „śmiercią naturalną“.
Zresztą wkrótce zjawił się i człowiek w puszczy. Najpierw, jako myśliwy, wystąpił on do walki z jej dawnymi mieszkańcami; następnie, jako rolnik, wypowiedział wojnę samej puszczy, trzebiąc okazałą jej dziatwę leśną w sposób bardzo pierwotny — wypalaniem. Taki dawny rolnik nie silił się na wyrąbanie i wykarczowanie kawałka lasu, bo na to nie miał ani potrzebnej ilości rąk, ani czasu, podpalał go więc a gdy ogień strawił pewien jego obszar, zasiewał byle jak żyzną nowinę i bez wielkiej pracy i wielkich zachodów zbierał z niej plony przez lat kilka a nawet kilkanaście i dłużej, dopóki ziemia się nie wysiliła i nie przestała rodzić.