Strona:Bohdan Dyakowski-Z puszczy Białowieskiej 1908.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Najwięcej kłopotu było z rynsztunkiem przyrodniczym, bo Julek nie mógł się zdecydować na to, czy miał być na wycieczce botanikiem, czy też zoologiem, obciążać się zaś i teczką zielnikową i puszką na owady wraz z siatką było za dużo na jednego.
Kazio jednak usunął tę trudność, zgadzając się być na ten raz przyrodnikiem, a czy zoologiem czy botanikiem, to mi już wszystko jedno — dodał: bylebyś mi nie kazał dźwigać żubra, nakłutego na szpilkę albo zasuszonego okazu Baublisa, na resztę się zgadzam.
— Więc bądź tymczasem botanikiem: zobaczysz, że jeszcze rzucisz historyę i literaturę, a zostaniesz przyrodnikiem.
Na drugi dzień wieczorem cała gromadka wycieczkowiczów zebrana już była na dworcu petersburskim, na Białystok bowiem prowadziła najkrótsza droga do Białowieży, tędy więc miano jechać.
Dziarskie miny, tłómoczki na plecach, teczki z bibułą lub puszki z boku peleryny, zarzucone z fantazyą, nogi młode i zdrowe — czegóż więcej potrzeba do wycieczki? Bo i aparat fotograficzny kołysał się wdzięcznie, na przerzucony przez ramię Józia, który za to nie miał już żadnych puszek, ani zielników.