Strona:Bohdan Dyakowski-Z puszczy Białowieskiej 1908.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brałbym się z wami do tej Białowieży, zwłaszcza, że Janek będzie. Tylko czy rodzice się zgodzą?..
— Kupić nie kupić — potargować można. Chodźmy najpierw do Janka i przez niego poprosimy rodziców.
— A co? — uczony historyk, — zaraz się wziął do dyplomacyi. My, przyrodnicy, nie umiemy tak kołować, ale może to racya: chodźmy do Janka!
Pomysł uczonego historyka okazał się jednakże bardzo dobrym.
Janek, dwudziestoletni słuchacz wydziału przyrodniczego, cieszył się wielkiem uznaniem rodziców Julka, którzy tem chętniej zgodzili się na tę wycieczkę, a pewni byli dobrej opieki, skoro Janek nią kierował.
Przygotowania do drogi nie zajęły zbyt dużo czasu.
— Nie jedziemy na bal, lecz na wycieczkę, nie potrzebujemy więc stroić się, weźmiemy tylko to, co jest koniecznie potrzebne, — mówił Janek.
Chłopcy zastosowali się do tego. Każdy przygotował sobie tłómoczek ręczny, złożony z peleryny, bielizny na zmianę i drugiej pary butów od przypadku.