Strona:Bohaterowie Grecji (wycinki) page 19b.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czy podobna! Botzaris popełnił w dniu tym błąd, o który oskarżać trzeba chyba wielkość jego duszy. Gogos udając rozczulonego, dybał na zgubę Greków. A za zgubę ich płatnym był od Kurszida.
W kilka dni potem wszczęła się walka pod Petą. Podły ten i nikczemny starzec, któremu dano ważne stanowisko, uszedł z placu w najważniejszej chwili, i Grecy w skutek istnej, długo wytrzymanej rzezi, zostali pobici. W walce tej bohatersko odznaczyli się wszyscy Filheleni. Tylko osiemnastu Filhelenów po tej bitwie z dziewięćdziesięciu sześciu pozostało przy życiu. Cześć im, cześć!
W parę dni poszła wieść, że Suljoci wygłodzeni i zmordowani, wobec przemocy, broń złożyli[1].
Wolni od tylu wieków w swych górach, kiedy Grecja jęczała w niewoli, o losie tragiczny! Suljoci z kolei ginęli teraz i tracili ojczystą ziemię z pod nóg, kiedy jutrzenka swobody poczęła już świtać nad Helladą. Byli oni jej zwiastunami, poprzednikami ofiarnymi. Z upadkiem Suli, Maurocordato stracił wszelką możliwość opanowania Epiru. Wrócił ku Missolonghi. Wojsko jego o trzecią część osierocone, zamiast upadku, okazało wielką dzielność ducha. Stać w niepowodzeniu, największe to dzieło. Garstka ta walecznych cofała się w wielkim ładzie, piędź ziemi jedną po drugiej opuszczając, krwią swą zroszoną daremnie. Wśród cofania korzystali z każdego pomyślnego miejsca, by szarpnąć nieprzyjaciela wydaniem utarczki. I tak pod Lutraki, Machala, Wrachori, Wonitza i Kefalowrysis, dali dowody bohaterstwa, ku czemu niemało przyczyniała się dusza ich oddziału Botzaris i Filheleni. Wreszcie 21. października, w sto ludzi już tylko, ścigani przez 1000 Turczynów, dosięgli Missolonghi, którego oblężenie dało Grecji nowożytnej jedną z kart wiekopomnych, godnych walk starożytności i pieśni Homera!
„Jakże chciałbym być ptaszkiem, mówi pieśń gminna, by ulecieć ku Missolonghi, widzieć, jak tam w słońcu grają pałasze, jak błyszczą bagnety, jak te niezwyciężone sępy Rumelji „robią wojnę“. Czarne stosy kości urastają pod Missolonghi, z nich zrodzą się żołnierze, i lwy Suli będą miały swą radość!“[2](C. d. n.)





  1. Jedni udali się do Korfu, drudzy do Missolonghi, a z temi i rodzina M. Botzarisa. Jego żona Chryzeis po upadku Ali Paszy przeszła w niewolę Kurszida. Ten pod grozą imienia Botzaris był dla niej pełen uszanowania, wojsku przed nią defilować kazał i pytał jej, czy który z żołnierzy nie przypomina jej męża? Smutna Chryzeis wskazała jednego, którego niska postać zdała się jej go przypominać. Jak to? zawołał Kurszid, sam atletycznej budowy, jakim sposobem mąż tak mały mógł tak wielki cios armji mojej zadać?!
  2. Patrz zbiór ludowych pieśni p. M. Zampelios.