Strona:Bohaterowie Grecji (wycinki) page 11b.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

udać się kędy zechcą. Zobowiązał się święcie dotrzymać słowa, a jeźliby je miał złamać, nieuważać się za prawowiernego muzułmanina, wezwać grom na swą głowę, opuścić swe żony i wziąć je na nowo po trojakiem opuszczeniu. (Patrz Chronologje Epiru p. Arawantinosa. Ateny 1856). Takim zaklęciom Wely Paszy oczywiście Górale musieli uwierzyć.
W kilka godzin, Suljoci zwyciężeni, ale nie przez Turków, tylko przez zdradę i głód, poczęli schodzić w dół, żegnając po raz ostatni swe drogie góry. Poprzedzali ich księża, niosąc krzyż i drogie naczynia z kościoła świętej Wenerandy. Cisza śmiertelna była wśród nich, przerywana tylko głuchem szlochaniem od czasu do czasu. Wszystkie te męskie, ogorzałe oblicza błyszczały łzami, wszystkie te serca wielkie, były boleścią na wskroś przeszyte. Pierwsze śniegi pobieliły wysokie szczyty Selleidy, które tak, zdały się po nich oblekać białą żałobę. Zszedłszy w dół, raz jeszcze Suljoci obrócili się ku Kunghi, wskazując ją sobie niemo rękami. Tam, w przyszłości zejść się mieli jeźli nie oni, to ich dzieci. Następnie rozdzielili się, i według różnych instynktów, w różne udali się drogi. Główna ich liczba z Tsawellasem udała się ku Parga, inni ku górom Dżumerka, stamtąd do Tessalji, dla połączenia się z zbrojnemi bandami niepodległemi Armatola Palacopulo; inni zaś poszli za wodzem Kutzonitzas w Zalongos, bo ten opłakiwał błąd swój niewcześnie, widząc ziomków niedolę i pragnął życiem to odkupić. Jedynie mnich Samuel i pięciu Suljotów wzbroniło się wziąć udział w kapitulacji. Broniąc piędź po piędzi każdego kawałka ziemi, po tylu dokonanych czynach waleczności, podpalili zawarte w podziemiach prochy, i wszyscy wysadzili się w powietrze, krwią swoją inaugurując wolność Greków. Pieśń gminna przez usta p. Zambélios tak opiewa z prostotą rozrzewniającą ten wielki czyn:
„Ptak uleciał z Suli; oczy jego były pełne łez, a skrzydła jego były czarne. — Parginoci pytali: Ptaszku, zkąd przylatasz? Kędy lecisz małe ptaszę?
— Przybywam z Suli, lecę do kraju Franków.
— Daj nam pomyślne wieści, ptaszyno!
— Smutne mam wieści, zabrali Suli spalili mnicha“.
Zaledwo wybuch prochowni zapewnił Wely Paszy ostateczne zwycięztwo, gdy 50.000 Albańczyków puściło się w pogoń za wychodźcami, gdyż Ali Pasza rozkazał żywym lub umarłym przystawić Fotos Tsawella do Janiny. Na szczęście pospieszyli się Suljoci, jednak oddział Drakosa i Tsawella był jeszcze na ziemi tureckiej, kiedy oddział dosięgnął ich i schwytał. Dwudziestu konnych pędziło za nimi. Suljoci odwróciwszy się dali ognia. Fotos pewien, że w tym boju da życie, rzucił się w środek Albańczyków. Na szczęście Drakos zasłonił go swem ciałem i powoli, krok za krokiem pomógł dojść do teritorjum Parga, na którem już Turcy dosięgnąć ich nie śmieli. Ali wściekły tym zawodem, wywarł złość swą na Suljotach, którzy rozsieli się po Epirze. Poszczuł ich Albańczykami, którzy rzuciwszy się na nich, bez wyjątku płci ni wieku, straszliwą rzeź sprawili między nimi. Dwiestu zbiegów zaledwo uszło tej zdrady krwawej, i dosiągłszy Fotosa, udali się z nim do Korfu. Otrzymali ziemię do uprawy, ale ci ludzie nie mogli przywyknąć do mrówczego, jednostajnego życia. Wkrótce zaczęli chwytać każdą sposobność brania udziału