Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wał się wcale. Zaniepokojony gospodarz zapukał w końcu do drzwi pracowni. Nie dostał odpowiedzi, — drzwi były zamknięte od wewnątrz.
Gdy zawezwane władze wyłamały je, przedstawiła się oczom rzecz straszna:
Na wysychającym już prawie obrazie, umieszczonym na sztalugach, ujrzano straszliwy, odrażający wizerunek trupa siedzącego, a raczej osuniętego w fotelu, już w stanie rozkładu, oddany z całą realistyczną grozą dokładności.
A tuż naprzeciw malowidła, w tej samej pozie tak samo na pół już zgniłe i zsunięte, siedziały zwłoki strasznego człowieka, łudząco do portretu podobne. Sztywna ręka trzymała jeszcze pędzle; pęknięta na dwoje paleta leżała na ziemi.
Obok stało lustro, które odzwierciadlając tych dwóch umarłych, czyniło efekt tak dziwny, iż nie można było odróżnić, który jest istotnym, a który namalowanym.
Tylko że na portrecie u dołu był niewyraźny, jakby ręką już sztywną nakreślony napis:

»Magia... materia.... mors....