Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nialnych oczyma stworzeń, zmierzchach i świtaniach.
Oto wśród takiej wszechogarniającej Nocy, olbrzymie praświaty i prasystemy światów umarłych zwalone w gruz, na samo dno wieczności i prochem wieków zagrzebane, jak w grobie, ulegają tajemnym jakimś gusłom wszechistnienia. Wyrwane ich zaklęciem, zaczynają się poruszać pod popiołami i ożywiać zjawiska martwych kosmosów. Straszliwe żużle słońc zaświecają się blado, zbiegają w kształt swój pierwotny i wyciągają ręce w nieskończoność... I wschodzą, jak par z nad mogiły, fosforyczne widma pramgławic... Za nimi upiory gwiazd rozczochranych i trupy planet, czerniejące oczodołami swych nagich, klocowatych czaszek, potwory konstelacyi i ciemne zodjaki i rozwichrzonowłose furye komet zagasłych — wynurzają się z wirem szalonym i uderzają w przestworza... I oto, ku niepojętej zgrozie naszych uciekających światów trójwymiernych, zaczyna się taniec szkieletów!...
Dzieją się rzeczy, o których gwiazdy opowiadają gwiazdom, koczując narodami po nieskończonym stepie z lazuru....
Zegarmistrz na własne oczy to wszystko oglądał i serce mu drżało od trwogi i od do-