Strona:Bogumił Aspis - W Walhalli.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co piękna w wiedzy, tyle był — poetą!
O Duchu! dobrą tyś stał się podnietą
Ludziom do światła, gdy mrok był wokoło!
Umarłeś... Inni wygryźli, jak myszy,
Kartki twych książek — przeżuli je — zjedli —
I potém głośno przed światem dowiedli,
Że to ich było, coś ty stworzył — w ciszy!

Twój los nie lepszy także, wielki cieniu,
Coś tylko pragnął mądrością żyć samą!
Coś uczył, że ta jedyną jest tamą
Przed złem i.. mocą jedyną w cierpieniu!
Obyż cię lepiéj w téj prawdzie pojęto!
Zrobiłbyś niebo z naszego tam świata!
Za nią rój bogów dziś z tobą się brata
I Kant — w Walhalli — ma dziś wieczne święto.

Opuszczam ciebie — dla innéj potęgi.
Widzę ot mędrca, co w dumie książęcéj,
Rzekł raz na ziemi, że.. „Bóg sześć tysięcy
„Lat“ nań „tu czekał“ i.. na jego księgi!
Gwiazdy przepatrzył, jak ziarnka na dłoni —
Przeliczył — zmierzył ich ruchy i biegi —
Ustawił światy, jak wojska w szeregi
I.. umarł, słysząc, że wieczność mu dzwoni.

A wieczność grała:
„O Kepplerze wielki!
Hołd ci — żeś poznał: czém są boże słońca.
Lecz — ileż większym od ciebie bez końca
Jest... kto te światy wzniósł z jednéj kropelki!
Więc ty się nie pyszń i hardość swą całą
Zniszcz w sercu, idąc w próg święty Walhalli —
Bogowie z tobąby nie ucztowali,
Gdybyś nie uznał... jak zrobiłeś mało!“

Lecz — któż to stoi niedaleko ciebie,
Cny cieniu! patrząc tak we mnie, w przybysza?
Prawie mnie wita...
Na twarzy mu cisza
Ducha zasiadła, co godzien być w niebie
A jednak... czemuż, pod larwą milczącą