Strona:Bogumił Aspis - W Walhalli.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Te myśli wszystkie, te dziwy promienne,
Które śnił Goethe lub Szyller, gdy tworzył —
Wszystkie uczucia, które w pieśni włożył,
Tyle cudowne, a tyle odmienne; —
Z akcyj potężnych dramatów postacie —
Wielkich muzyków wygrane natchnienia —
Wszystko stanęło, jak kute z kamienia,
Przed duszą moją, w swéj wyraźnéj szacie.

Więc — tu — ujrzałem Małgorzatę biedną
Z zapłakanemi aż do krwi oczyma,
Jak ta się szyi swego Fausta ima,
Prosząc go tylko o pieszczotę jedną.

Tam — Fausta znowu, z zadumaném czołem
Nad ciemną życia zagadką ujrzałem —
I.. Mefistofa twarz, o rysie śmiałym,
Co go piekielnym czyniła aniołem.

Ujrzałem czystą, o gorącém oku,
Macochę.. razem kochankę Carlosa, —
Jak ta, bezsilna, wzrok wznosi w niebiosa,
Wstrętnego kata piastując przy boku!

I te boleści beznadziejnéj żmije,
Co rozszarpały serce jéj pasierba,
Widziałem także...
(O! jest w dziejach — szczerba,
Któréj przed wzgardą... sam Bóg nie ukryje)!

Ukazał mi się ów, krwawéj postaci,
Mąż jeszcze, który, — chcąc tronu, korony, —
Zapomniał o tém, że.. bywa zdradzony
Kto drugich zdradza! że zło, złém się płaci!

I potém przeszła przed mém okiem burza,
Którą Beethoven śni w swojéj symfonii...
Ach! kto ją widział, nie zapomni o niéj! —
...Głuchego grajka rozpacz — jak noc — duża!

Mozart.. co wzrusza grobowce kościołów
Czarem zaklętych w swoje requiem myśli,