Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/499

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nogą tamtędy nie przebiegł. Nad ranem dopiero, kiedy ziąb ją przejął, Estusia wpełzła do swej nory, a im udało się chyłkiem uciec i wrócić do siebie okrężną drogą, przez piwnice starej mydlarni.
— Albo ona, albo my — powiedział mecenas Szwarc. Najadł się tej nocy strachu.
Wkrótce zabrał wiklinowy kuferek, dzieci i opuścił mury getta konnym wozem, ukryty przez furmana w szafie mahoniowej, dwudrzwiowej, która zachowała się w całkiem znośnym stanie, chociaż pozdzierano z niej tu i ówdzie fornir. Szwarc słono opłacił wtedy hyclów. Na jego ucieczce zarobili: granatowy i dwóch niemieckich strażników z wachy na placu Grzybowskim, którzy w ostatniej chwili podbili cenę, kiedy z udanym zajęciem zaczęli opukiwać stary mahoń. Drzwi szafy skrzypnęły i wysunęła się dłoń z sygnetem na serdecznym palcu.
— Panowie, litości! Daję, co mogę. Pamiątka rodzinna!
Szabrownicy prowadzeni przez żandarmów szperali wszędzie; łomem torowali sobie drogę, z rozmachem pruli ściany i zrywali deski z podłóg, a któregoś razu o mało nie wpadli do lochu pomiędzy ukrytych Żydów. Śmieci, gruz, szkło usuwali za nimi więźniowie, których Niemcy używali do uprzątania gnijących w zakamarkach trupów i dezynfekcji, dom po domu. Pewnego dnia wpełznął do kryjówki wuj Gedali, z nim drugi więzień i długo wołali ukrytych rzucając w ciemność wersety hebrajskie, jak hasła, zanim rozproszeni w piwnicach wyszli do nich z ociąganiem. Kto się mógł spodziewać? W rękach mieli ciężkie cęgi, a reszta w sąsiedztwie uwalniała z zasieków Waliców pod strażą, rozku-