Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nia i zwłoki, jak przykuta do swojego dzieła — sprawczyni, kapłanka zaklinająca święte głosy.
Krzyk wuja Szmuela:
— A, żeby ich święta ziemia żywcem pochłonęła!
I ostrzegawczy syk dziadka:
— Aś, aś.
Wuj Gedali powiedział powoli i spokojnie parę słów, które natychmiast zgasiły gniew.
— Niedługo, a wszystkich nas pochłonie żywcem, Szmuelu. A ty nie krzycz tak, bo szyby polecą z okien. Widzisz, że popękane i ledwo sklejone papierem.
— Szmuelu, Jehudo, czy wy mnie słyszycie?
Nikt nie odpowiedział, a dziadek kręcił się uparcie w ciemnym kącie, przesuwał w głąb fotel i z powrotem sadowił na swoim miejscu. Postękując, powtarzając:
— Szmuelu, Jehudo, czy wy mnie słyszycie? Kiedy głuchy Żyd schodzi do grobu i nic nie rozumie, to aniołowie skrzydłami osłaniają twarz. Jaki to jest Żyd i co komu po nim, i z czym on stanie na Sądzie? Ee! Ja ci powiem, Szmuelu. On stanie na Sądzie z głupim uśmiechem. Poskarży się Panu, że nie wydali mu przed śmiercią reszty. I zacznie stawiać Panu pytania, aby usłyszeć odpowiedzi, których przez całe swoje głuche życie nie mógł usłyszeć z ust ludzi, bo głuchemu Żydowi się wydaje, że on tylko Pana usłyszeć potrafi i że Pan potrafi przemówić do głuchego. Już ja to widzę, jak głuchy Żyd wadzi się z Panem i oskarża przed nim innych Żydów. Jak naprawić chce świat, kiedy zszedł ze świata. A co go to obchodzi, że tymczasem nastąpił koniec świata? „Boże, zawoła, surowo ukarałeś Sodomę, ale wiem, że Twój gniew obrócił się przeciwko niej w porę.” Taka