Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

byłaś tak dobrą zwrócić mi na prośbę moją, list, zawierający naprędce skreślone wrażenia z Sofiero. Schowam go sobie i to będzie moją karą. Dopiero co odczytałam go właśnie. Ponieważ go również czytałaś (czego sobie nigdy nie przebaczę), tedy powiedzże, czy list taki mógłby bez obcego wpływu wyjść z pod mego pióra? Nie wiem, jak się to dzieje, ale ciągle w liście tym widzę Torę. Od tej pory nie mogłam się zdobyć, by do niej napisać. Tutaj, gdzie wszystko mą swą właściwą formę i gdzie niema miejsca na sentymentalizm i uniesienia, razi samo wspomnienie, że się można było aż tak daleko posunąć. Jest to, jakby się ktoś poważył wyjść na ulicę bez fryzury, lub np.... w samych majtkach.
Może jednak wydaję sąd zbyt surowy, gdyż wiele zależy od towarzyskiego tonu, jaki panuje tam, u nas w domu. Przypomniało mi się to niedawno przy okazji poznania kilku Niemiek, ale Tora była pod względem sentymentalizmu najgorszą dziewczyną, jaką spotkałam w życiu.
Była jednak niezmiernie uzdolniona! Wspominam ją, ile razy wdziewam nową suknię, patrzę na nowy deseń lub studjuję nowy żurnal. Mogłaby zostać modystką. Gdyby w tym kierunku dało się coś uczynić, najchętniej pospieszyłabym z pomocą. Cóż zresztą innego może podjąć obecnie? Żal mi jej naprawdę, z całego serca!
Miałabym ci, droga Noro, mnóstwo rzeczy do powiedzenia, gdyż każdy dzień przynosi mi nowe przeżycia. Ale ta sprawa z Torą popsuła mi nastrój, zasmuciła i nie mam ochoty donosić o rzeczach wesołych.
Biedna Tora! Proszę bardzo, pozdrów ją ode mnie, ale nie wspominaj tego, co ci piszę zupełnie poufnie.