Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wpływ otoczenia i miejsca, które, zdawało mi się, leży kędyś poza ziemią!
Już nawet lokaje onieśmielali mnie. Jacyż bo skrupulatni, uważni i dostojni w obejściu. Na pewno nie zachowałam się jak należy. Czyż my, Norweżki, zdolne jesteśmy nabrać prawdziwej ogłady?
Wszystko było nacechowane szlachetnością, pięknem, dobrocią i dostojeństwem. Ale z młodych książąt krwi nie było żadnego.
Nie tknęłam niemal niczego, ale umiem na pamięć cały jadłospis. Postanowiłam wszystko zanotować w pamiętniku i dać odpis Torze, zamieszczę tam opis zamku i tysiące innych, tobie obojętnych rzeczy... gdyż nie rozumiesz się nawet na dobrych potrawach. Dlatego posyłam ci co raczej tyczy ducha. Ale, zaklinam, nie pokazuj listu nikomu! Ach, gdybyś to jednak mimo wszystko uczyniła!
Noro droga, nie wiem, czemu tak jest, ale muszę się komuś zwierzyć, inaczej cięży mi szczęście! A tak szczęśliwą, jak się czułam wczoraj i dziś jestem, nie byłam dotąd nigdy. Czuję formalnie, że się rozpływam.
Opiszę Torze mą suknię. Oczywiście mam znowu nową, którą was olśnię, chociaż z czarnego materjału niewiele się da zrobić. Sądzę jednak, że mi w niej do twarzy. Już też źle nie wyglądam. Zaraz po audjencji przekonałam się o tem, spoglądając tu i owdzie w zwierciadła, gdyż musisz wiedzieć, oprowadzano nas po całym zamku.
Więc naprzód od strony, którędyśmy weszli do wielkiej sali, gdzie odbywają się wspaniałe, królewskie bankiety. Ach, gdybyż to można wziąć udział choć w jednym!