Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiew i miała wrażenie, ie ją coś podparło od dołu. Ale póki stał, nie mogła się ruszyć z miejsca.
Dopiero gdy odszedł, zaczęła myśleć, gdzie stoi ławka, a siadłszy na niej, doznała wrażenia, że mdleje. Walczyła z tem, starając się trzymać prosto. Potem nadbiegła panna Hall i Tinka. Gdy Tinka jęła gwałtownie pytać, przyszła do siebie i rozpłakała się.
Zbliżyły się i inne, ale ścichły na widok jej bladości, nie pytały nawet.
— Zbyt gwałtownie ćwiczyła! — szepnęła panna Hall.
— Tak czyni zawsze! — dodała łagodnie Nora, siadła obok niej i przytuliła głowę Tory do piersi.
Reszta cofnęła się na życzenie panny Hall, dziewczęta poszły do bocznej szatni zmienić suknie, poweselały znowu i grupami się rozeszły.
Zadzwoniono na południe, a Tora siedziała jeszcze na ławce pomiędzy Norą a Tinką, przed nią zaś stała panna Hall. Parę razy zapewniała, że się czuje dobrze. Wszystkie trzy sądziły, że jej zaszkodziła gimnastyka. Nagle jednak powiedziała bezwiednie.
— O Boże, cóż to za szkaradny człowiek!
Wszystkie trzy spojrzały po sobie.
— Czy masz na myśli Nilsa Fürsta?
Odpowiedziała po chwili dopiero:
— A więc to był Nils Fürst?
Zadrżała, jak od zimna, ale nie dodała ni słowa. Wiedziała, że przyczyną zasłabnięcia była gimnastyka, ale niemoc spotęgowało dziwnie ukazanie się jego. Wolała o tem nie mówić.
Panna Hall odeszła, zostały przyjaciółki. Czuła ogromną ulgę, mogąc je trzymać za ręce.