Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nora potrąciła Tinkę, tak, że ta padła na sofę, sama zaś zajęła miejsce w fotelu i przybrała dostojną minę. Mila i Tora stanęły przy szafie.
Konsul wszedł, jak zawsze elegancki, uśmiechnięty; i zdumiał się widząc, że cała czwórka jest czerwona i przybiera pozy, jakby powstrzymywała przemocą śmiech. Cóż tu zaszło u kaduka, pomyślał, potem podszedłszy do Nory, córki naczelnika, pozdrowił ją grzecznie i spytał o zdrowie rodziców. Przywitał następnie dwie przed stawione sobie koleżanki Mili i, wracając do Nory, spytał, czy będzie mu wolno zaprowadzić ją do stołu, gdyż wraca wprost z portu i jest tak głodny, jakby odbył podróż naokoło świata. Podała mu rękę, ale gdy chciał, by trzy pozostałe ruszyły przodem, dziewczęta zaczęły się wzdragać. Tinka, nie pojmując, czemu Tora nie idzie, podeszła na powtórny gest konsula do drzwi, choć jej to było niemiłe i nie rozumiała, czemu Mila nie wyzwoli jej z kłopotu. Mila bowiem stała także jakby wrosła w ziemię. Konsul trącił zlekka córkę i powiedział:
— Avancez mesdemoiselles!
Tinka postąpiła krok i nagle ukazały się na dywanie nogi lalki. Tora chciała ją zasłonić, ale konsul, przeprosiwszy Norę, podniósł ją z ziemi.
Pierwsza zerwała się Tora, potem Tinka, Mila, a nakoniec Nora, wyrwawszy rękę z pod ramienia konsula, pobiegła w stronę kurytarza i jadalni. Konsul kroczył za niemi z lalką w ręku.
W jadalni dziewczęta zbiły się w kłębek, parskając śmiechem, konsul zaś wszedł z lalką niby flagą, wzniesioną w górę.
Była to niebieska lalka, którą Tinka właśnie po raz trzeci rozebrała i chciała położyć do łóżka, gdy nastą-