Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pełnej względów przyjaciółki. Nie wszystkie koleżanki posiadają bowiem te zalety.
Rzecz przekroczyła wszelkie granice! Nawet najpobłażliwsza z wszystkich, Gina Krog wyjawiła teraz tajemnicę, z której od dwu dni nie zwierzyła się nikomu. Oto Tora była u Mili i mówią sobie: ty!
Nastała cisza grobowa. Po chwili Nora znikła, a zebranie rozproszyło się.
Tora usiłowała dać wyjaśnienie, ale nikt jej nie słuchał. Żadna z dziewcząt nie była w pokoju Mili Engel, gdyż nie otrzymała zaproszenia...
Tora nie zmrużyła przez całą noc oka. Gryzło ją i dręczyło to, że nie może zawrzeć z żadną pensjonarką przyjaźni, nie różniąc się przez to z inną. Cała szkoła uważała ją teraz za wiarołomną, choć nią, Bóg świadkiem, nie była! Plama ta strasznie jej dolegała, nie mogła znaleźć spokoju, a wszystko, czego się czepiła, wymykało się jej z rąk.
Płakała gorzko, kochała zarówno Milę jak Norę, każdą na swój sposób. Czemuż nie mogła zaspokoić obu tych potrzeb serca! Cóż począć? Za nic nie chciała poświęcić jednej dla drugiej...
Następnego dnia w niedzielę miała iść do kościoła, ale nie będąc w stanie czekać na inne, wymknęła się chyłkiem do Mili.
Zastała ją również ubrany do kościoła. Spotkały się w kurytarzu, ale gdy Tora nalegała o niezwłoczną rozmowę, wzięła ją z sobą na górę i zamknęła drzwi na klucz.
Tora wybuchła gwałtownym płaczem i opowiedziała wszystko szczegółowo, dodając, że czuje się opuszczoną i że obawia się skutków na przyszłość ze względu na potęgę Nory w szkole.
181