Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wagę, ile razy ktoś na nią bystro popatrzył, albo nagle zagadnął. Czuła to w plecach, jak powiadały ogólnie uczennice i zabawiały się tem, że wpadała w niepokój i wkońcu bezwiednie musiała się obrócić i spojrzeć.
Tora zamieszkiwała już przez cały rok na pensji, ale z Norą mówiła zawsze tylko mimochodem. Pewnej niedzieli spytała ją Tora, czy nie zgodziłaby się, by jej zmieniła fryzurę.
Wzbudziło to tak wielkie zainteresowanie, jakby Norze zaproponowano nowe włosy. Wieść obiegła wszystkie klasy i wszystkie dziewczęta przybyły zaciekawione wielce. Stłoczone, roześmiane patrzyły na to, co się dzieje, ale gdy się stało, śmiech zastąpiły oklaski i radość prawdziwa.
Tora spostrzegła pewnego dnia, gdy Norze rozburzyły się włosy, że jej z tem dobrze i godzi się wybornie z wielkiemi, szeroko rozwartemi oczyma, dominującemi na twarzy. Nie miała niemal czoła, ni policzków, a usta małe jak wiśnia. Duży natomiast nos nadawał niejako kierunek spojrzeniu ócz, któremu się poddawać musiały.
Szło o znalezienie fryzury, zgadzającej się z oczyma. Tora dużo wiedziała i miewała „natchnienia“, ale dotąd nie próbowała tego w śmiałym zakresie fryzury. Stało się to teraz właśnie.
Oczywiście rozpuściła naprzód i rozczesała włosy, potem zaś ułożyła po obu stronach czoła luźne loki. Była to rzecz nieznaczna, ale dała zadziwiający wynik. Gdy Nora patrzała, zdawało się, że włosy podnoszą skrzydła i chcą ulecieć. Przytem nabierały blasków złocisto-brunatnych.
Nigdy nie zwano dotąd Nory piękną, co innego bowiem u niej pociągało. Teraz jednak, nawet Tomasz,