Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Sposób wprowadzenia? Czyż reformę można przemycić chyłkiem? Jeśli ma odnieść skutek, winna być otwarta i jasna. Odczułem wczoraj jakiś lodowy zamróz, byłem znużony, ale dziś wiem co czynić i, choćby wszyscy mnie opuścili, wytrwam do końca!
Dodał jeszcze, że sądził, iż matka jest silniejsza, bo wszakże to, co mówił dnia minionego, to jeno suma wspólnych przeżyć i doświadczeń...
Działo się to w niedzielę rano, w ogrodzie.
We wtorek roznoszono abonentom lokalne pismo „Obserwatora“. Pod wielkim pytajnikiem, stanowiącym tytuł artykułu, zapytywał anonimowy autor, czy naprawdę można wierzyć, że w jednej z największych szkół miasta większość dzieci wiodła życie niemoralne. Mimo, że sam kierownik szkoły powiedział to wobec kilkuset osób, autor wyrażał powątpiewanie, a wkońcu dodał, że słów kierownika nie można było źle zrozumieć, albowiem najwyraźniej, dwukrotnie zapewnił, że jest to (to znaczy niemoralność) regułą, zaś inny sposób życia wyjątkiem jeno.
Artykuł nie miał podpisu. Miasto popadło w stan naprężenia, zaczęło fermentować, a rychło niezadowolenie buchnęło jasnym płomieniem. Wszyscy rozprawiali o przemówieniu Tomasza. Uczennice wyglądały nazajutrz jak blade widma. Na nabożeństwie rannem zjawili się wszyscy, nauczycielki i wychowanki, jakby za karę. Karol Wangen wyglądał również źle i nie mógł się szczerze modlić. Cicho i mechanicznie pełnił swe obowiązki. Tomasza nie ujrzano.
W następnym, czwartkowym numerze pisma odpowiedział, podpisując sie pełnem nazwiskiem. Oświadczył, że jeśli to „nieporozumienie“ jest celowe, to uważa je za podłość, jeśli nie, natenczas autor winien