Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pastor wyczuł z mowy Tomasza, że prelegent sam się tego obawia. Dlaczegóż tedy, na miłość boską, nie zmilczał? Najdrobniejszy wybryk, to ruina zakładu.
Przygnębiło to wielce Tomasza, tem więcej, że miał wrażenie, iż tak samo sądzi przyjaciel, a nawet matka stanie po ich stronie. Zrobił wielkie głupstwo...
Wrócili koło północy, tedy Tomasz nie mógł rozmówić się z matką. Cały dom spał już.
Mieszkał w dawnym swym pokoiku, obok łazienki, Karol zaś w sąsiedniej komnacie.
Zastali kolację, ale skutkiem przygnębienia niczego tknąć nie mogli.
Karol zasnął, ale Tomasz siedział na łóżku długo i dopiero o świcie zamknął oczy.
Nazajutrz, w niedzielę, u dała się pani Rendalen do Laury Hansen.
Wracając, obrała ścieżkę wiodącą do kościoła, Karol, udający się tam właśnie dostrzegł ją i zawiadomił Tomasza, że idzie matka. Spotkali się. Pani Rendalen była zmartwiona. Nawet Nils Hansen i jego żona nie stali po ich stronie.
Nils powiedział otwarcie, że nie podoba mu się owo besztanie z kazalnicy. Idzie na odczyt, by się czegoś dowiedzieć i mieć przyjemność, nie zaś słuchać wyrzutów, skierowanych do siebie, czy innych.
Odpowiedziała, że każdy mówca ma prawo zwrócić uwagę na ludzkie błędy, ale on oświadczył, że nie zaprasza się publiczności w tym celu, by jej wymyślać.
Laura była zdania, że Tomasz nie miał racji, gdyż dzieciom nie powinno się mówić wszystkiego.
Sprzeciwił się temu mąż, wskazując na dzieci chłopskie, znające od wczesnej młodości warunki życia, ale jeśli moralność wsi wielce szwankuje, to przyczyną