Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lekcję wydmuchanych jaj, przez siebie samego wybranych z gniazd. Stało się to za wyraźnem zezwoleniem matki, gdyż inaczej trudnoby było. Wyznał jej tajemnicę szeptem do ucha, a podczas tego wyznania nie wolno jej było patrzyć mu w oczy. Spytała, czy kocha Augustę, a Tomcio przyznał, że go w zachwyt wprawiają jej włosy. Przytem była najgrzeczniejsza i najmądrzejsza z wszystkich, a co powiedziała, było zawsze słuszne. Co do tego godziła się matka w zupełności i przyjęła wyznanie z miną zupełnie poważną. Mimo to patrzyła zupełnie obojętnie, gdy taż sama Augusta biła go i potrącała. Ciosy rąk Augusty bolały go najdotkliwiej.
Po każdej takiej zdradzie, a zdarzały się one często, nie rozmawiał z Augustą przez kilka dni. Raz trwało nieporozumienie przez całe trzy dni. Próbował tego samego z matką, ale bez powodzenia. Nie mógł zachować poważnej miny, gdy nań patrzyła, spojrzenie to bowiem pobudzało go do śmiechu.
Jął się tedy innej, poważniejszej metody, w celu ustalenia swego stosunku do otoczenia na przyszłość. Szło o rzecz zasadniczą, o kwestję stanowiska jednej płci wobec drugiej, nie uświadamiał sobie tego jeszcze jasno, ale czuł instynktownie, że źle się działo tutaj, we dworze, i postanowił wszystko zmienić.
W pierwszej linji uczynił za to odpowiedzialnym pastora Greena. On to wymyślił, że musi się uczyć grać na fortepianie. Tomcio znienawidził pastora w długim surducie, z orlim nosem i krzaczastemi brwiami, który ciągle przychodził i patrzał nań z uśmiechem. Nienawidził go tak, że rysował jego głowę i strzelał do niej z łuku, starając się trafić w nos, albo oko. Ale mimo trafnych strzałów nic się nie zmieniło, musiał