Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Najgorzej bolał go ostatni przytyk, gdyż był w istocie piegowaty, poprostu zasypany rudawemi plamami na twarzy i rękach, a przytem włosy miał też bezwstydnie rude.
„Panieneczka!“ Cóż za haniebne przezwisko! Miał to oczywiście do zawdzięczenia gromadzie dziewcząt! O, jakże niemi gardził!
Posiadał, jak każdy dzielny chłopak, odwagę powiedzenia im tego w oczy. Trudno mu było skrywać w sercu pogardę. Skutek zaś był taki, że został obity. I to nie przez matkę... zniósłby od niej cięgi. Obiły go i to porządnie, też same, pogardzone dziewczęta! Kilka trzymało go mocno, a reszta biła. Nie na żarty biły, bo bolało niezgorzej, a matka śmiała się, aż jej łzy spływały po policzkach. Musiała zdjąć okulary i przetrzeć je.
Dziewczęta nie chciały mieć nad sobą żadnego władcy, tyrana, zarozumiałego pana. Skończywszy, oświadczyły mu, że ma być dla nich szarmanckim młodzieńcem i dobrym kolegą, inaczej będzie źle. Zrobił kwaśną minę, a one położyły go ponownie na ziemię, czy ławkę i zaczęły okładać co sił. Potem każda zrobiła przed nim śliczny dyg. Bawiło je to niesłychanie.
Nie powiedzieliśmy jednak o najgorszej rzeczy. Oto Tomcio zakochał się po uszy w jednej z nich. Wiedziała o tem dobrze niewdzięcznica, a wiedziała również i matka. Pewny był, że właśnie to rozśmieszało matkę tak bardzo. Ukochaną jego była najdzielniejsza z wszystkich, Augusta, córka Laury. Jadali wspólnie wiśnie, wyjmując je sobie wzajem z ust. Augusta podarowała mu swój pasek, który nosił jako odznakę rycerską podczas ćwiczeń gimnastycznych, jakie zresztą sam przedsiębrał, on zaś ofiarował jej wzamian ko-