Strona:Białośnieżka.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jagódki... Od kaźdej kromki chleba odgryzę kawałeczek... (je z apetytem, popija mlekiem, potem ogarnia ją senność, kładzie się więc na łóżku i zasypia. Wchodzą karzełkowie i nie spostrzegają Białośnieżki)

Karzeł 1. Co to? chleb u mnie nadgryziony?
Karzeł 2. I u mnie także!
Karzeł 3. I pasztetu ktoś napoczął!
Karzeł 1. Co to znaczy? Szukajmy winowajcy! (rozglądają się i spostrzegają Białośnieżkę) O! jakżeż piękna!
Karzełek 2 To chyba jakaś wróżka!
Karzełek 3. Cicho! cicho! nie budźmy jej!