Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że ich niema, lecz biorę zato pełnemi garściami wszystko, co życie mi daje. A jeśli zbudzi się czasem w piersi jaka dawna, żrąca tęsknota, to zabijam ją co prędzej obłędną rozkoszą, a wierz mi, że dość jej jest na świecie! A jeśli mi przesyt w oczy zagląda, to uciekam przed nim dalej i dalej i wiem, że ucieknę zawsze, bo są przecież wreszcie żelaza, które życiu wrota otwierają...
— I czy ci lepiej jest przez to? — odezwał sią Hamlet.
Don Juan namarszczył brwi.
— Już po raz drugi pytasz mnie dzisiaj o to, i po raz drugi odpowiem ci: tak. Zresztą — ja życia przynajmniej nie marnuję w tem istotnem znaczeniu!
— Owszem, marnujesz je, bo mizerną miedź bierzesz wciąż za złoto...
— A jeśli tego złota niema? A wiemy obaj, że niema go wcale...
— W takim razie trzeba zachować ręce próżne, lecz czyste!
— Ha, ha! — zaśmiał się Don Juan — i być jak ty — Hamletem!...
— Tak lepiej. Opowiedziałem ci moją historję — historję smutną i dla wielu zgoła nie-