Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu na smagłem i od zachodzącego słońca złotem obliczu.
Wzniósł powoli głowę i patrzył przed siebie, gdzieś w dal, a gdy począł mówić, nie wiadomo było, czy komu, czy też tylko myślom swoim odpowiada.
— Niema ideału, — rzekł, — i szaleństwem jest doprawdy szukać go gdziekolwiek. Szaleństwem i zbrodnią jest wymagać od kobiety tego, czego ona dać nie może nigdy — bo kobietą jest tylko, i marnować życie na walkę nierozumną, z której w razie zwycięstwa — nędzarzem się wychodzi...
Wstrząsnął się i zwrócił oczy na Hamleta.
— Dziwisz się zapewne moim słowom, ale czy ty myślisz, że ja...
Roześmiał się gorzko, szeroko.
— Tak, tak! Może i mnie śniła się jakaś świętość, którejby życie oddać było warto, może i we mnie — tam w głębi — były anielskie pragnienia, ale to dawno! Byłem wówczas może chłopięciem i pierwsza kobieta nieświadomy, czysty mój poryw dla chuci swojej wyzyskując, zbrudziła we mnie to wszystko i otrzeźwiła mnie i pokazała, czem jest w istocie życie...
„I widzisz, ja nie szukam ideałów, bo wiem,