Strona:Baśń o dziadowym synu, co królem został.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wchodzą groźni sędziowie,
Stoją wszyscy w podziwie
— Tak, tyś, chłopcze, niewinny,
Tyś niewinny prawdziwie.

Snać ci Pan Bóg dopomógł
W tej ogromnej robocie,
I życzliwie dłoń zacną
Uścisnęli sierocie.

A król owej krainy
Wziął do dworu sierotę,
Dał mu szablę srebrzystą
I odzienie dał złote.

Upodobał go sobie,
Wziął do swojej osoby,
I nasz Franek szczęśliwie
Już od owej żył doby.

Raz król z dworem na spacer
Jechał sobie wesoło,