Strona:Baśń o dziadowym synu, co królem został.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A sam dalej znów rusza
W świat nieznany, daleki.

Już i słońce zachodzi,
Noc niedługo zapadnie.
Franek widzi: woddali
Miasto wznosi się ładnie.

Wieże pną się do góry,
Na nich krzyże błyskają
I chorągwie barwiste
Na wietrzyku wiewają.

Wtem na skraju już lasu
Patrzy, we krwi ktoś leży,
Pewno znaczny, bogaty,
Sądząc z pięknej odzieży.

Chcąc dopomóc rannemu,
Franek bliżej podchodzi,
Nagle głos się rozlega:
Jest zabójca! jest złodziej!