Strona:Baśń o dobrej wróżce (1939).djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

my przy boku ukochanych dzieci w szczęściu i spokoju — mówił Biały Pan.
Ale mylił się sądząc, że nie mają wrogów. Nie wiedział, że ogromne lasy dębowe, zarastające jego dobra, są siedzibą Króla Wróżek i Dębów. Czarownik ów zapłonął wielkim gniewem, gdy się dowiedział, że Biały Pan postanowił wycinać jeszcze więcej drzew niż dotychczas.
— Wytnie mi całą dąbrowę! A chłopi przestaną już przychodzić po chrust do lasu i nie będę mógł ich porywać na niewolników — krzyczał w złości, a z krzyku tego wiatr się zrobił ogromny i powiał borem łamiąc zeschłe gałęzie i wyrzucając ptaszki z gniazd.
Na szczęście po lesie chodziła Dobra Wróżka, podnosiła pisklątka i wkładała je do gniazdek.

— Nie bójcie się, malutkie — uspokajała je — zaraz wiatr ustanie, gdy nasz rozgniewany król zaśnie.

8