Strona:Autobiografia w listach (Eliza Orzeszkowa) 025.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kategorye dźwięków, które niezmiernie sprzyjają rozwojowi moich procesów uczuciowych i myślowych; są też takie, które je unicestwiają.
Wrażliwość moja wzrokowa, mniejsza od słuchowej, jest jednak wielką; obie sprawiają, że w człowieku, zarówno jak w krajobrazie, istnieje dla mnie zawsze pełno szczegółów, których inni nie spostrzegają i nie odczuwają, że, co więcej, często najsilniej uderzają mię te szczegóły, które najmniej zwracają uwagi u innych. Stąd wynika wyrzeźbianie się w pamięci i w wyobraźni postaci ludzkich i obrazów natury, wyrzeźbianie się jasne i twarde, które w czasie pisania sprawia dokładność i jasność widzeń i słyszeń wewnętrznych. Ale o tych ostatnich powiem nieco obszerniej wtedy, gdy będę odpowiadała na zapytanie Pana: jak tworzę? Teraz trochę o bolesnych i zawstydzających niedostatkach moich.
Naprzód, inwencya. Ta jest słabą, mianowicie w kierunku wynajdywania zdarzeń i sytuacyj, w którychby bohaterowie moi mogli przed czytelnikiem ukazywać się ze stron wszystkich. Tworzenie tego, co się nazywa bajką powieściową, przedstawiało zawsze dla mnie największą z trudności. Sytuacyę główną, w której spoczywa zawiązek całej akcyi, tło, charaktery, ideę, zawartą w sytuacyi i charakterach, otrzymuję z łatwością, lecz późniejsze kolizye, te niby placyki, na których ustawia się osoby w sposób różny, bardzo skąpo przychodzą mi do głowy. W plątaniu nici powieściowych i wiązaniu ich w węzełki — słaba jestem. Z tego wynika zbyteczna prostota linii, po której rozwija się powieść, i brak w niej siły zaciekawiania czytelnika. Dlatego wiele osób znajduje, że powieści moje są nudne, chociaż znajdują się w nich sceny zajmujące.
To jedno. A drugie: kompozycya. Rzeczą godną uwagi jest to, że wszyscy słowiańscy powieściopisarze mniej lub więcej szwankują z tej strony, w której mistrzami są Francuzi. Najgenialniejsi powieściopisarze rosyjscy są bardzo mizernymi konstruktorami. Niektóre utwory Dostojewskiego, skądinąd genialne, tak sławne dzieło, jak „Wojna i pokój“ L. Tołstoja, pod względem kompozycyi są tem, co się u nas w trywialnej mowie nazywa: groch z kapustą. Prawie to samo powiedziećby można o mistrzach polskiej powieści, tylko że ja nie powiem, bo o współtowarzyszach i — współzawodnikach, jak o umarłych, można jedynie mówić dobrze, albo wcale nie mówić. Jakkolwiekbądź, wspólność tej wszechsłowiańskiej cechy nie pociesza mię wcale w żalu nad ułomnością własną. Nie umiem komponować, to jest utrzymywać się ściśle w gra-