Strona:Autobiografia w listach (Eliza Orzeszkowa) 024.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od większej lub mniejszej ciekawości umysłowej autora zależy przestrzeń jego widnokręgu, liczba rozpoznanych za nim punktów i ich pogłębienia. To, co nazywamy u autora szczerością i głębokością umysłu, ma pierwsze swoje źródło w ciekawości umysłowej, mniej lub więcej wspomaganej przez czynniki pomocnicze: spostrzegawczość i wrażliwość na objawy świata.
Bardzo żywej, w dzieciństwie zapalonej i nigdy nie gasnącej ciekawości umysłowej zawdzięczam to, że powieści moje obejmują znaczną przestrzeń społeczną i przebiegają długą skalę położeń towarzyskich i procesów psychicznych. Od niej pochodzi wdzieranie się moje w świat żydowski, chłopski, mieszczański, drobnoszlachecki, z których wyprowadziłam pewną liczbę typów w literaturze nowych. Dzięki jej uczyłam się mnóstwa rzeczy i nie uległam temu, co jakiś pisarz francuski nazwał: poczytywaniem końca swojego nosa za kraniec świata.
Ze spostrzegawczości i wrażliwości swojej jestem także dość zadowoloną, dla celów pisarskich, bo w życiu osobistem płatają mi one często wcale nieprzyjemne psoty. Niekiedy dość mi jednego gestu, błysku oka, drgnienia muskułu, abym odgadła w człowieku myśl czy uczucie, których nikt się nie domyśla, z których on sam nie zdał sobie jeszcze dokładnej sprawy. Psuje mi to złudzenie, w które, ufna z natury, popadam często, lecz na krótko, a stosunki ludzkie bez złudzeń, to głogi obrane z kwiatów. Ale dla celów pisarskich pożyteczniej jest mieć ciernie w dłoni, niż opaskę na oczach.
W naturze barwy, dźwięki, światła, cienie dotykają bardzo silnie moją wrażliwość. Szczególniej dźwięki. Wystarcza niekiedy kilka oddalonych tonów muzycznych, albo uderzeń dzwonu, abym uczuła się wzruszoną, czemś nieokreślonem wyegzaltowaną, niby nagle zapaloną świecą. W powierzchowności ludzkiej organ głosu ma dla mnie znaczenie ogromne; szorstki, twardy, monotonny, sprawia mi przykrość wprost fizyczną, czysty, dobrze wymodulowany obudzą sympatyę, czasem wywiera czar, przeciw któremu bronić się muszę, aby nie wprawił mię w złudzenie. Z zamkniętemi oczyma rozpoznać mogę szum każdego gatunku drzewa: sosny, lipy, klonu, osiny i t. d.; klekot strumienia, plusk fali, o brzeg uderzającej, szmer wody, którą porze wiosło, wprawiają mię w stan spokojnego i bardzo miłego upojenia, ale gwałtowne szumy wichru, albo zgiełk i turkot uliczny, wszelki hałas, zrazu drażnią mię, sprawiają przykrość niewypowiedzianą, a potem wprost ogłupiają. Tak silnie słyszę, że czynność ta zabija we mnie wszystkie inne, ilekroć jest zbyt pobudzaną. Słowem, są