Strona:Autobiografia w listach (Eliza Orzeszkowa) 015.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

praktyczną i doświadczoną, możebym i zdołała utrzymać w ręku ten piękny kawał ziemi, ale gdzie tam! O prowadzeniu interesów, procesów, manipulacyach z gruntami, lasami, pieniędzmi pojęcia nie miałam, zupełnie tak jak o innym świecie i co najważniejsze, nie miałam też do nich najmniejszej zdolności. Każdy dzierżawca, oficyalista, Żyd, plenipotent mógł mię wyprowadzić w pole, jak daleko sam chciał. Każdemu człowiekowi na świecie ufałam, a w dodatku, gdy mi o tych rzeczach mówiono, po pięciu już minutach zaczynałam myśleć o czem innem i dlatego, aby módz swobodnie myśleć, zgadzałam się na wszystko, byleby tylko prędzej, prędzej był temu koniec. Pomimo jednak całej niepraktyczności, coraz jaśniej widziałam, że prędzej lub później wypadnę z Milkowszczyzny.
Zaczęłam myśleć, z pewnem uczuciem szczęścia marzyć o pracy. Wyobraźni mojej przedstawiały się dwa zawody: nauczycielki i telegrafistki. Drugi wydał mi się mniej uciążliwym, przedewszystkiem mniej niewolniczym. Wiedziałam z gazet, że zaczęło przyjmować kobiety na urzędy telegrafistek. Znałam cztery języki, uśmiechało się mi życie w Warszawie, pełnej księgami, redakcyj, dzienników i moich koleżanek z pensyi. Więc, zdobywszy się na energię, pojechałam do Warszawy, poszłam do jakiegoś dostojnika i zapytałam go, czy mogę otrzymać pracę przy telegrafach warszawskich, przedstawiając mu swoje językowe kwalifikacye. Otrzymałam odpowiedź, okraszoną wprawdzie przez wielką grzeczność uśmiechu i ukłonu, że na urzędy telegraficzne przyjmowane są wyłącznie Rosyanki, a dla Polek są one niedostępne. Nie umiem opowiedzieć wrażenia, jakie fakt ten wywarł na mnie. Powróciłam już do domu, a jeszcze przy każdem wspomnieniu dosłownie drżałam z oburzenia, nie za siebie tylko, lecz prawie wyłącznie — za nas. Jakto! w Warszawie my, Polki, nie mamy prawa pracować!... etc. etc.
Już wiedziałam wówczas, że jest na ziemi coś takiego, co ma imię: racya stanu; ale jeszcze za mało żyłam, abym godzić się mogła ze wszystkiem, co istnieje. Muszę powiedzieć, że na moje ówczesne zamiary pracowania i starania o pracę nie wpływały wcale żadne idee emancypacyjne. Myślałam wiele o idei, ale nie emancypacyi kobiet; nawet jeszcze o niej i na świecie mówiono niewiele. Motywy moje było bardzo proste: spostrzegałam, że wkrótce nie będę miała majątku — pracuję, pragnęłam pracować, miałam wstręt do przyjmowania pomocy czyjejkolwiek.
Ale ta próba bez powodzenia, którą opisałam, zaszła wtedy, gdy posiadałam już niewyczerpane źródło pociech i wzmocnień: