Strona:Autobiografia w listach (Eliza Orzeszkowa) 009.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W Grodnie, gdzieśmy spędzały zimy, istniały (istnieją jeszcze) obszerne wspomnienia: dom, w którym umarł Batory, zamek, w którym zdesperowany Rejtan leżał u progu sali sejmowej, dworki, w których mieszkali przybyli na sejmy Ogrońscy, Sapiechowie etc., gmachy wzniesione i ogrody zasadzone przez Tyzenhausa. Wszystkie nazwiska te pamiętam od tak dawna, jak samą siebie, z każdem z nich wiązały się w domu naszym opowiadania, podania, legendy; o nich, o mnóstwie innych imion i scen polskich mówiono w domu wiele. Zaledwie odrosłyśmy nieco od ziemi, deklamowałyśmy na pamięć śpiewy historyczne Niemcewicza, wkrótce potem wyjątki z „Wallenroda” i „Tadeusza”. Wszystko to wzniecało egzaltacyę w dzieciach bardzo do niej skłonnych. Bywały dnie, w których, pod wpływem lektur i rozmów, poprostu kochałyśmy się w Zamoyskim, Chodkiewiczu, Batorym, Czarneckim, Kościuszce. Przychodziły nam do głowy myśli o potrzebie przygotowywania się do bohaterskich ofiar i czynów. Przez czas pewien, aby wyrobić w sobie wyrzeczenie się i męstwo, nie jadałyśmy potraw i przysmaków najulubieńszych, udając przed starszymi, że już ich nie lubimy; gdy cokolwiek bolało nas fizycznie, lub spotykała nas przykrość jakakolwiek, nie skarżyłyśmy się przed nikim, znosiłyśmy cichutko, zachęcając się wzajem do cierpliwości i milczenia. Bo — mówiłyśmy sobie — nie będziemy przecież płakać i jęczeć, cierpiąc za ojczyznę. Wiadomość o takich cierpieniach dochodziła nas rożnemi drogami: przez książki, opowiadania i zdarzenia rodzinne, ale była w nas obu strunka bohaterska, która skłaniała umysły dziecinne do szczególnego lubowania się w ich obrazach i niejako brania w nich udziału intencyą, chęcią, admiracyą. Dominowało nad tem wszystkiem głębokie uczucie krzywdy, głębokie przekonanie, ze Polska jest skrzywdzoną — donkiszotowskie też pragnienie stawania w obronie skrzywdzonej.
Więc wsześnie rozbudzone życie umysłowe, wrażliwości na objawy świata zewnętrznego takie, jak barwy, dźwięki, zmroki, blaski, cisze etc., bezprzyczynowe smutki, entuzyazmy i egzaltacye uczuwane dla abstrakcyi, dla idei, a przytem wszystkiem, czysto kobieca, bardzo śmieszna, wybujała — próżność. Przepadałam za strojami, za pięknym zaprzęgiem u powozu, za ładnymi sprzętami w mieszkaniu. Szczególniej do wstążek miałam prawdziwą namiętność; gdyby pozwalano, obwieszałabym się niemi, jak fetysz, ale nie pozwalano, więc wymarzałam sobie cudowne stroje z nich i usiłowałam w części przynajmniej spełniać te marzenia. Nigdy żadna suknia nie była dla mnie dość ładną i gdy