Strona:Autobiografia w listach (Eliza Orzeszkowa) 008.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

smutniej... jakby niewidzialna dłoń jakaś cisnęła mi w dół czaszkę, jakby z dna piersi podnosiła się mgła ciężka i boląca. Sama nie wiem, co mi jest, tylko czuję, że jest mi źle, w tem muzyka ustaje, do pokoju wnoszą lampę, mój duszek rozżalony milknie, ucieka, pozostawiając dziecko znowu wesołe, wiecznie czemś zajęte, zentuzyazmowane.
Albo: na wsi, w chmurny i chłodny dzień letni, wyprowadzają nas na ganek, abyśmy nieco odetchnęły świeżym powietrzem. Ciepło ubrana, siedzę na ławce i patrzę, jak topole, okrążające dziedziniec, pochylają szczyty ku sobie i odchylają je, w niedużym wietrze. Wiatr nieduży, więc ruchy drzew powolne, rytmiczne, szum cichy. Patrzę, słucham i zaczyna mi robić się smutno, coraz smutniej, nie wiem i nie zapytuję siebie dlaczego? Dla niczego zupełnie, dlatego tylko, że topole kołyszą się pod chmurami zwolna, rytmicznie.
Ciepły ranek jesienny. Wychodzimy z nauczycielką za ogród. Niebo białe, nad polami stoją szarawe mgły. W dali, za mgłą, widać czarny pas lasu i od niego to nie mogę wprost oczu oderwać. Stoję i patrzę na las czerniejący w półokrąg za mgłą szarawą, uprowadzona dalej, przystaję ciągle, oglądam się i jeszcze patrzę, czując zarazem, że mi smutno, tak smutno! a po głowie wiją się pytania: co tam za tą mgłą? co za tym lasem? Wyraźnie pamiętam te pytania i ten smutek, budzone we mnie przez widok czarnego lasu, stojącego za cichemi polami i szarawemi mgłami.
Te bezprzyczynowe smutki i tęsknoty szły na mnie także od zórz wieczornych, płonących na niebie szkarłatem i złotem, z dna wszelkiej ciszy, napełniającej bądź dom, bądź ogród lub pole, z uderzeń zegara wśród ciszy, z odgłosu wielkich dzwonów, z ech, lecących lasem. Tak, jak na barwy, byłam niezmiernie czułą na dźwięki i obie te wrażliwości pozostały mi na zawsze. Pozostała także skłonność do smutku, tylko, że teraz widzę jasno jego przyczyny, usiewające, jak ziarna, naturę świata i moją.
To drugi szczegół znamienny mego dzieciństwa. A trzecim było wybujałe do namiętności uczucie patryotyzmu. To już nie było bez przyczyn zupełnie jasnych. Odziedziczenie i wychowanie. Po ojcu i matce pochodziłam z rodzin szlacheckich, posiadających tradycye męczeństw i poświęceń. Dom był pełen patryotycznych emblematów, rysunków, wierszy, książek i — opowiadań. Babka moja pamiętała z dzieciństwa dwór Stanisława Augusta; bona staruszka, Niemka spolszczona, widziała ostatni sejm grodzieński i znała niektórych panów, którzy w nim udział brali.