Strona:Autobiografia w listach (Eliza Orzeszkowa) 006.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o tem sądzić; trochę jednak sądzę, zanim jednak sąd mój o prasach swoich wypowiem, muszę wyznać, że posiadania zdolności pisarskich, nawet w mierze znacznej, pewną jestem. Co z nich uczyniłam, może raczej, co życie pozwalało mi z nich uczynić, rzecz inna, ale istniały one we mnie od kolebki, były siłą, która zarządziła mojem życiem. Pierwszy tego dowód czerpię z niezwykłych cech mego dzieciństwa. O tem dzieciństwie mojem znajdzie Pan trochę szczegółów w studyum Piotra Chmielowskiego, które poprzedza powieść „Bene Nati” (piękne wydanie z illustracyami Stachiewicza), także w obrazkach „Z pożogi,” w tomie zbioru Lewentala p. t. „Drobiazgi.” Nie powtarzając tego, co już drukowane, wysnuję tu dla Pana, z mgieł przeszłości, kilka znamiennych szczegółów.
Zupełnie nie pamiętam siebie nie umiejącą czytać po polsku i po francusku. Ta umiejętność musiała mi przyjść z niezmierną łatwością, bo zupełnie nie pamiętam ani kto, ani kiedy, ani jak mnie uczył. Pomiędzy 5-ym a 10-ym rokiem życia, to jest od pierwszych wspomnień wyraźnych do wejścia mego na pensyę, przepadałam za czytaniem, w lat 6 czy 7 także za pisaniem i za robotami ręcznemi, o ile były barwne, bo jak dziki człowiek miałam namiętność do barw i — eheu! Zachowałam ją dotąd. Teraz jeszcze dobieranie barwnych włóczek, jedwabiów, kwiatów sprawia mi przyjemność, w dzieciństwie już sprawiała bardzo żywą. Wzrastałam dość samotnie, bez rówieśnic, w towarzystwie jednej tylko siostry, nieco starszej, z którą kochałyśmy się bardzo i miałyśmy upodobania jednostajne, która jednak, jako starsza, więc systematyczniej ucząca się, a potem słaba fizycznie, nie zawsze dotrzymywała mi towarzystwa. Ale lubiłam być samą, nie nudziłam się nigdy, wiecznie zajęta, nawet zentuzyazmowana jakąś książką, myślą, robotą. Już wtedy ogarniało mię i unosić zaczynało na fali samotnej życie umysłowe i potrochu artystyczne. Pomiędzy 5-ym a 10-m rokiem życia byłam zdolną całemi godzinami czytać, bazgrać, wyszywać na tkaninach barwne wzory z głębokiem zadowoleniem, sprawianem przez żywość wrażeń, których przy tych zajęciach doświadczałam. Konieczne przerwy znosiłam z przykrością i do przedmiotu zajęcia wracałam z zapałem, gdy tylko mogłam. Co czytałam? Rzeczy najrozmaitsze. Dom był pełen książek. Co pisałam? Powiastki. Rzecz dość dziwna: układałam także dramaty, ale tylko w głowie; odegrywałam je nawet przed samą sobą, albo przed siostrą, ale żadnego z nich nie napisałam. Powiastki pisałam zawzięcie. Nad niektóremi z nich pamiętam siebie płaczącą rzewnemi łzami; były wielce dramatyczne — szło w nich o kogoś