Strona:Autobiografia Salomona Majmona cz. 2.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ TRZYNASTY.


Moja początkowa niechęć względem nauki o pięknie i następne nawrócenie się. Wyjazd do Berlina. Pobyt w Hamburgu. Topię się na ten sposób, w jaki strzela się kiepski aktor. Stara błaźnica zakochuje się we mnie, ale dostaje kosza.

Do nauk estetycznych nie posiadałem najmniejszej skłonności; ba, nie mogłem nawet pojąć, jak z tego, co się podoba, lub nie podoba — co wedle mojego ówczesnego mniemania mogło mieć podstawę li subjektywną — chce ktoś stworzyć naukę.
Gdy pewnego razu poszedłem na spacer z Mendelsohnem rozmowa nasza zeszła na poetów, których czytanie mocno mi polecał.
Odparłem: „nie! Żadnych poetów czytać nie chcę. Czemże poeta różni się od kłamcy?“ Mendelsohn uśmiechnął się na to i rzekł: zgadzasz się w tej mierze z Platonem, który wszystkich poetów wygnał ze swojej respubliki. Mam jednak nadzieję, że z czasem będziesz myślał o tem inaczej.
I tak się też zdarzyło.
Dzieło Longinusa „O wzniosłem“ wpadło mi w ręce. Przykłady wzniosłości, które cytuje ten pisarz z Homera, a zwłaszcza słynne ustępy z Safony wywarły na mnie wielkie wrażenie. Myślałem sobie: są to wprawdzie błazeństwa, ale trzeba przyznać, że obrazy