Strona:Autobiografia Salomona Majmona cz. 1.pdf/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Służba Boża polegała tedy u nich na pewnym rodzaju spekulatywnego nabożeństwa, do którego nie wymagało się ani osobliwego czasu, ani odrębnych formuł, lecz zezwalało się określać je każdemu wedle stopnia jego poznania; zresztą głównie wybierali po temu godziny przeznaczone na publiczne nabożeństwa. W czasie takich nabożeństw oddawali się zwykle wyżej wspomnianemu odcieleśnianiu się, t. j. zagłębiali się tak mocno w wyobrażaniu doskonałości boskiej, że zatracali poczucie wszystkich rzeczy, a nawet własnego ciała, tak iż ciało ich zgodnie z zamierzeniem winne było stawać się nieczułem podczas modlitwy.
Ponieważ jednak tego rodzaju oderwanie myśli samo przez się przychodziło z wielkim trudem, starali się oni wszelkiego rodzaju operacjami mechanicznemi (ruchami i krzykiem) wprawiać się znowu w ten stan, jeżeli wyrwały ich zeń jakieś postronne wyobrażenia, a w ten sposób utrzymywali się w nim przez cafy czas modłów. Zabawne było przyglądać się, jak przerywali sobie często modlitwę wszelkiego rodzaju dziwacznemi tonami i uciesznemi ruchami, (które zdawały się groźbami i wymysłami pod adresem ich przeciwnika, nieznośnego szatana, co starał się przeszkadzać ich pobożności), — i jak wyćwiczyli się w tem do tego stopnia, że naogół przy końcu modłów w omdleniu padali na ziemię.
Niepodobna chyba zaprzeczyć, że ten rodzaj służby Bożej, jakkolwiek byłby u motywowany teoretycznie, daje szerokie pole do nadużyć. Czynność ducha, mająca wyniknąć z pogodnego nastroju uczuć, zależna jest przecie od stopnia osiągniętego poznania. Samo unicestwienie wobec Boga uzasadnione jest tylko wówczas, gdy władza poznawcza jest tak mocno zajęta swoim przedmiotem (ze względu na wielkość tego