Strona:Autobiografia Salomona Majmona cz. 1.pdf/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wracali do naszego wspólnego miejsca zamieszkania z miejsc guwernerki naszej, jeszcze nie zaszedłszy do naszych rodzin; ba! doszło do tego wreszcie, że zaniedbywaliśmy gwoli gawędzie zwykłych godzin modlitwy. Z początku Lapidoth wziął na siebie trud dowiedzenia, ze nawet talmudyści odbywali modły swoje nie zawsze w Synagodze, lecz niekiedy w swoich pokojach studjów. Następnie dowiódł, że nie wszystkie modlitwy, uważane za niezbędne, były jednakowo niezbędne, oraz że niektórych można było zupełnie wyrzec się; wreszcie i te, które uznaliśmy za konieczne, uległy obcięciu, aż stopniowo zarzuciliśmy wszystkie.
Pewnego razu, gdy przechadzaliśmy się po wale miejskim w porze modlitw, rzekł Lapidoth: „Przyjacielu, co z nas będzie? Przestaliśmy się modlić“.
Ja. A cóż ty myślisz o tem?
L. Ja spuszczam się na miłosierdzie Boga, który zapewnie dzieci swoich nie będzie surowo karał z powodu drobnego zaniedbania.
Ja. On jest nie tylko miłosierny, on jest także sprawiedliwy; a zatem twoja zasada nie wiele nam pomódz może.
L. Cóż ty myślisz zatem?
Ja (który już z Majmonidesa powziąłem właściwsze pojęcia o Bogu i obowiązkach względem Niego, odparłem:) Przeznaczeniem naszem jest tylko osiągnięcie doskonałości przez poznanie Boga i naśladowanie Jego czynów. Modlitwa jest tylko wyrazem poznania doskonałości Bożej, a jako rezultat tego poznania wymaganą jest tylko od przeciętnego człowieka, który sam przez się do tego poznania nie byłby doszedł; a dlatego dopasowaną jest do jego pojęć; że zaś myśmy cel modlitwy zrozumieli i możemy dojść doń bezpośrednio, mamy